niedziela, 25 sierpnia 2013

013


Dedykuję tą notkę Dusty Mei za bardzo miły komentarz i Angie Shiko której chce się sprawdzać moje wypociny.
°°°°°°
Poszłam do ogrodu, a tam zauważyłam długi stół, zaś przy nim siedziała cała rodzina Noe. Powolutku i po cichutku zaczęłam się wycofywać. Kiedy wreszcie się odwróciłam zauważyłam, że nadal trzymam chłopaków. Zaczęłam się śmiać z ich min: Itachi ledwo oddychał, już był siny na twarzy i gdyby nie to, że puściłam jego płaszcz, który zdążył założyć zanim wyciągnęłam go z komnaty udusiłby się. Deidara patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem, a Sasori jak zwykle stał z kamienną maską na twarzy, jednak mogłam dostrzec cień uśmiechu, który pojawił się na chwilę..
- Hmmm może pójdziemy do głównego miasta? - zapytałam z iskierkami w oczach.
- No nie wiem - zaczął Deidara patrząc w bok.
Najwyraźniej każdy z nich myślał, że chcę ich wykorzystać do noszenia toreb. Z tym się akurat nie mylą, tylko że to będą ich torby, no a ja swoje sama będę nieść.
- No to idziemy! - krzyknęłam z entuzjazmem i klasnęłam w dłonie.
Zamiast wyjść z czarnych sal, zaprowadziłam ich do pięknie zdobionych drzwi, wiem tylko tyle, że są bardzo stare i ręcznie zdobione. Wyciągnęłam kluczyk z kieszeni sukienki i włożyłam go w zamek.
- Macie o niczym nie myśleć,  jasne?
Oni pokiwali mi na tak więc przekręciłam klucz w zamku.
- Idźcie pierwsi a ja wejdę za wami. No i macie złapać się za rączki. - powiedziałam uśmiechając się wrednie.
Kiedy weszli do pomieszczenia, złapałam kogoś za rękę, kogo to już nie istotne, ponieważ nie spojrzałam nawet na tę osobę. Pomyślałam o tłocznych uliczkach w piekle, może i nie były kolorowe jak na ziemi ale jednak miały swoją własną historie. Kiedy już byliśmy w centrum, chłopaki rozglądali się w te o we wte oczarowani, w końcu nie zawsze widzi się czerwone niebo z zaćmieniem. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy pociągnęłam chłopaków do mojego ulubionego sklepu, tym razem poszłam z nimi na dział męski. Zaczęłam im wybierać ciuchy z czego uzbierała się każdemu z nich pokaźna kupka ubrań. Uśmiechnęłam się głupio i kazałam im iść to wszystko przymierzyć. Poszłam z nimi do przymierzalni, zabierając po drodze parę ciuchów dla siebie. Kiedy byliśmy w specjalnym pomieszczeniu, gdzie można było na spokojnie spradzić czy wypatrzone przez siebie ciuchy są dobre, kolejno zaczęliśmy zasuwać zasłony. Ubrałam na szybko czarne rurki z poprzyszywanymi zamkami, do tego nałożyłam luźną bluzkę na ramiączkach również czarną a do tego kapelusz.
- Jesteście gotowi?! - krzyknęłam.
- Taaa - odpowiedzieli jakby czytali sobie w myślach, a może tak jest? Kto wie.
- To wyłazić z przymierzalni - zarządziłam. - Robię się gorsza od Peina. - mruknęłam pod nosem.
Wyszłam z przymierzalni i czekałam aż zrobią to też chłopaki.
- Nie wyjdę - powiedział Sasori.
- Wyjdziesz albo... - nie zdążyłam dokończyć ponieważ wszyscy jak na komendę wyszli.
Spojrzałam na starszego Uchihe, miał na sobie czarne spodnie z klamrami na udach do tego czerwona koszula i czarny krawat. Wyglądał bosko. Teraz swój wzrok skierowałam na Sasoriego, kiedy poczułam dym i zaczęłam się rozglądać. Wiedziona przeczuciem spojrzałam na Deidare, którego włosy teraz sięgały do ramion. Końcówki jego pięknych blond włosów były spalone, ogarnęło mnie poczucie winy, kto to zrobił - pomyślałam wściekła. Gdybym go tu nie przyprowadziła, miałby nadal swoje długie włosy do pasa. Byłam wściekła, pierwszy raz od kilkunastu lat byłam wściekła jak jeszcze nigdy dotąd. Usłyszałam czyjś śmiech, poszłam w tamtym kierunku i zobaczyłam rudą małpę. Jakim cudem Oni znaleźli się w piekle? Czyżby ta ruda wiedźma umarła?  Nie wytrzymałam i pociągnęłam ją za te jej czerwone kłaki.
- Może ja się teraz pośmieję? - zapytałam sarkastycznie.- Co masz na swoje usprawiedliwienie... Karin.
Spojrzała na mnie z lękiem w oczach.
- Ss skąt mmnie zznasz? - zapytała przestraszona.
- Ah, widzisz Karin, znam cię troszkę jednak nie za bardzo - uśmiechnęłam się wrednie.
Nie zamierzałam jej nic zrobić z włosami, ponieważ nie warto; odrosną, jednak wkurzał mnie fakt, że tak bardzo wierzyła w tego swojego Sasuke-kuna. Brrr aż mnie ciarki przeszły.
Uśmiechnęłam się słodko.
- Teraz może powiesz mi co robi twój kochanek? Ah zapomniałam ty go nie masz i nigdy nie miałaś a tak bardzo go kochałaś.
Spojrzała na mnie z rozszerzonymi i przerażonymi oczami.
- ,,Gdzie się podział mój Saske-kun, który uratował mnie przed niedźwiedziem?’’ - Zaczęłam się śmiać.
- Co... Co masz nnna myśli?
- Hmmm - puściłam jej włosy i przywiązałam na do ściany. Przyłożyłam sobie palec do brody i zaczęłam rozmyślać. - Może powinnam powoli, powolutku zacząć odcinać ci każdą część ciała? - zapytałam niby od niechcenia, jednak mój ton głosu zdradzał podniecenie na samą myśl o torturowaniu jej.
- Nnie. Sasuke-kun mi pomoże! - krzyknęła zrozpaczona.
Zaczęłam śmiać się jej w twarz, nie mogłam się powstrzymać słysząc te niedorzeczności.
- Mam do ciebie pytanie. Jak się tu dostaliście? - zapytałam obojętnie.
- Przez lustro.
To jedno zdanie mi wystarczyło, by złapać wszystkich włącznie z Karin za chabety i przetransportować się do czarnych sal. Zaczęłam wściekle węszyć za nieznajomym mi zapachem i już po chwili dostał mi się do nozdrzy. Zaczęłam iść w tamtą stronę i kogo zobaczyłam? Nikogo innego niż tego pieprzniętego Uchihe. Normalnie ledwo się trzymałam, żeby czegoś nie rozwalić. Nie dość, że muszę się użerać z jego zboczonym bratem to jeszcze nawinął mi się jeszcze jeden patafian i nie chce zejść. Westchnęłam przeciągle, uspokajając się przy okazji.
- Witam, szanowny panie Uchiha - spojrzałam mu w te jego ciemne oczy bez uczuć.
Kiwnął mi na powitanie głową.
- To. - Pociągnęłam Karin w moją stronę za włosy. - Chyba twoje.
Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pociągnąć za włosy tak, że jej szyja była odsłoniona. Żyły kusiły swoim pulsowaniem, jednak po chwili musiałam oderwać od nich wzrok, aby spojrzeć na Sasuke. Popchnęłam w jego stronę rudą wiedźmę i zaczęłam ciągnąć Jego i całe Hebi za uszy, po chwili młodszy Uchiha mi się wyrwał wściekły.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknął zły.
- Oho, no proszę jak go łatwo wyprowadzić z równowagi - zaczęłam szeptać pod nosem. - Dzieciaku lepiej mi nie podskakuj, ponieważ mogłabym być przynajmniej praprababką jednego z was.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę.
- To ile ty masz lat? - zapytał zszokowany Suigetsu.
- Kobiety o wiek się nie pyta - powiedziałam oschle. - A teraz panowie i panienka pójdą za mną i proszę się nie oddalać; ja to poczuję od razu. - powiedziałam uśmiechając się.
Poszłam korytarzem przed siebie a oni za mną. Weszłam do swojego pokoju zapraszając moich gości.
- Czy to w tym pokoju się znaleźliście?
- Tak - odpowiedział od razu karooki.
No to mój problem, to cholerne lustro u mnie w pokoju w czarnych salach i na ziemi.

Brak komentarzy: